niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 28

Na początek krótka informacja
Postanowiłam zmienić perspektywę pisania - od tej chwili Hania jest wszechwiedząca :D Postaram się dokładnie wszystko opisywać, no i nie skupiać się wyłącznie na Leonettcie ;)
Kolejna informacja - rozdział chciałam dopracowywać wczoraj, ale na twitterze zobaczyłam, że Michael Clifford z zespołu 5 Seconds of Summer ma poparzenia 1. stopnia i dobiło mnie to. Jak na złość, w poprzednim rozdziale wybuchł pożar... Nie miałam już siły nic pisać. 
Na szczęście  już jest lepiej (i ze mną, i z Nim), więc - miłego czytania :)




Leon wpadł do budynku. Pierwsze co poczuł, to niesamowity żar. Niewiele myśląc popędził do damskiej łazienki. Zobaczył na podłodze Violę. Od razu wziął ją na ręce. Wtedy usłyszał trzask - sufit nad nim zaczął pękać i tynk osypywał się z każdej nowej bruzdy. Szybko zaczął kierować się do wyjścia. Był cały zakurzony i nogi się pod nim uginały. Nie miał nawet czasu sprawdzić czy Violetta oddycha. Kiedy w odległości 10 metrów ujrzał drzwi, postarał się iść szybciej. W tej samej chwili do budynku weszło dwóch strażaków. Jeden z nich wziął Violę, a drugi pomógł wyjść Leonowi. Ten widząc, że dziewczyna jest bezpieczna, zemdlał.

Dla Ludmiły te pięć minut ciągnęło się w nieskończoność. Fede cały czas trzymał ją w objęciach. Kiedy się odwróciła, zobaczyła ciała Violi i Leona leżące na noszach. Do oczu napłynęły jej świeże łzy. 
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Już cicho... - pocieszał ją Federico. 

- Panie doktorze, co  nimi? - zapytał zestresowany German.
- Chłopakowi nic nie jest - przytłoczyły go emocje i jest po prostu wyczerpany. Co do pańskiej córki, w jej organizmie znajduje się dużo czadu. Prawdopodobnie wdychała go od samego początku nie zdając sobie z tego sprawy.
- Przecież była w łazience, a pożar wybuchł w kuchni...
- Tak. Gaz dotarł ta za pomocą kanału wentylacyjnego. Podaliśmy jej już tlen. Niedługo powinna odzyskać przytomność, ale musimy zabrać ją do szpitala na dodatkowe badania. Nie wykluczone, że czad spowodował jakieś głębsze urazy. Mózg długo był niedotleniony. Może pan jechać z nami -dodał, a ojciec dziewczyny kiwnął głową.
- Jade - zwrócił się do narzeczonej - niech Ramllo zawiezie ciebie, Federico i Ludmiłę do domu. Ja jadę do szpitala.
- Może pojadę z tobą?
- Nie musisz. Jedź z dzieciakami.
- Dobrze - zgodziła się i cmoknęła go w policzek. Podeszła do pary i objęła oboje. Chwilę później siedzieli już w samochodzie.

W szpitalu Violetta od razu trafiła na badania. German siedział i coraz bardziej się niecierpliwił. Pół godziny później przyszedł Leon.
- Jak się czujesz, chłopcze?
- Dobrze. Co  Violą? - zapytał. W jego oczach widać było ból.
- Powinna się z tego wylizać... Taką mam nadzieję. Dziękuję ci - dodał po chwili. - Ale nawet to za mało.
- O czym pan mówi?
- Leonie, ryzykowałeś własne zdrowie i życie, żeby uratować moją córkę. Jestem ci niesamowicie wdzięczny. Możesz zawsze liczyć na moją pomoc - chłopak tylko kiwnął głową. Nie czuł się wcale jak bohater.
- Czy komuś jeszcze coś się stało.
- Na szczęście nie.
Po tych słowach żaden już się nie odezwał. Zatopili się we własnych myślach. Wrócili do rzeczywistości, kiedy z sali wyszedł lekarz. 
- Na szczęście dziewczyna nie ma poważnych obrażeń. Zaczęła już odzyskiwać świadomość. Przez kilka najbliższych dni może być trochę osowiała i senna. Mogą też pojawić się duszności, dlatego pielęgniarka już przygotowuje inhalator. Poza tym wszystko jest w porządku.
- Dziękuję doktorze. Kiedy będzie mogła wrócić do domu?
- Jeszcze dzisiaj. I jeśli mogę coś jeszcze zalecić, to wyjazd nad morze dobrze jej zrobi. Musi teraz wdychać jak najwięcej czystego, świeżego powietrza. 

Kobieta w fartuchu stojąca na stanowisku dla pielęgniarek słyszała każde słowo lekarza i przeklinała w duchu. Dlaczego ta dziewucha musi mieś tyle szczęścia? I dlaczego nie podłożyła ogni bliżej łazienki? Przecież było do przewidzenia, że Violetta nie wejdzie do kuchni. Musi znaleźć jakiś inny sposób, żeby się jej pozbyć. Musi się bardziej postarać. 
- Clariss, mogłabyś zejść do sali 142? Pacjent potrzebuje więcej morfiny.
- Tak, oczywiście - odpowiedziała słodko i wstała z miejsca. W drodze do windy obmyślała, w jaki sposób wykończyć dziewczynę.

- Leon, czuję się dobrzee-eee-e - powiedziała Viola ziewając potężnie.
- Chociaż spróbuj zasnąć. Lekarz mówił, że potrzebujesz dużo snu.
- Leon ma rację - przytaknęła Jade, która właśnie weszła z kubkiem herbaty. - A pakowaniem się nie przejmuj. Francesca i Ludmiła mają niedługo przyjść i to załatwić.
- Obchodzicie się ze mną, jak z jajkiem, a ja naprawdę dobrze się czuję - powiedziała dziewczyna i na dowód swoich słów wstała i zrobiła dwa piruety. Był to jednak błąd, bo od razu poczuła, jak jej żołądek się buntuje. Leon złapał ją i posadził na sofie. Przechylił jej głowę w dół. 
- Normalnie chodzące zdrowie - powiedział chłopak z ironią. Proszę cię, nie rób tak więcej - dodał poważnie. Violetta kiwnęła głową i przytuliła się do niego. W środku była wzruszona, jak bardzo wszyscy się nią opiekują i dbają o nią. Jednak nie chciała być ciągle w centrum uwagi. 
Niedługo później przyszły dziewczyny. A razem z nimi Diego. Chłopacy poszli do pokoju Fede. Oczywiście Leon najpierw upewnił się, że Violetta niczego nie potrzebuje.
- Daj spokój! - Fuknęła Fran - Przecież z nią jesteśmy - powiedziała i zamknęła drzwi. - Jaki on kochany...!!
- To dlaczego na niego nakrzyczałaś? - zaśmiała się Violetta.
- Niech sobie nie myśli, że my nie potrafimy się tobą zająć. A teraz koniec gadania - czas na pakowanie.
- Sprawdzałam pogodę - powiedziała od razu Ludmiła. - Cały czas ma świecić słońce, ale noce mogą być chłodne.
Po tej skróconej prognozie, dziewczyny zaczęły pakować wszystko jak szalone. Od razu  wrzuciły kilka piżam i bieliznę, żeby potem o tym nie zapomnieć. Na dnie jednej z walizek wylądowały wszystkie sandały, jakie znalazły. Do tego baleriny, trampki i na wszelki wypadek kalosze. Kiedy zaczęły pakować sukienki, do pokoju weszła Jade i dołączyła do Fran i Ludmi. W krótkim czasie try walizki były pełne.
- Słońce, trzeba ci będzie dokupić jeszcze kilka - zaśmiała się Jade. Ludmiła ruszyła do pokoju Federico. Zapukała i zapytała niewinnie;
- Heej... Nie masz może wolnej torby?
- Przecież Violetta ma aż trzy.
- Tak, ale musimy spakować jeszcze kilka swetrów, kosmetyki, książki i ręczniki, i...
- Okej, okej! - przerwał jej i podał dużą czarną walizkę na kółkach. - Trzymaj.
- Na pewno nie będzie ci potrzebna?
- Tak. Już się spakowałem - uśmiechnął się.
Ludmiła dumna wróciła do różowego pokoju.
- Mam!
Reszta popołudnia minęła im na plotkach i dopakowywaniu rzeczy, o których wcześniej zapomniały. O 19 dziewczyny rozeszły się, żeby Violetta mogła się wyspać. Ludmiła zajrzała jeszcze do Federico, żeby się pożegnać.
- Będę za tobą tęsknił - powiedział Fede nie odrywając ust od czubka jej głowy.
- Ja też. Obiecaj, że będziesz dzwonił codziennie i pilnuj Violi, żeby nic jej się nie stało, i smaruj się kremem z filtrem... i pamiętaj o kapeluszu, i pij dużo wody, i... - chłopak przerwał jej wywód pocałunkiem.
- Dobrze mamo - uśmiechnął się.
- Jeszcze nikt nigdy mnie tak przyjemnie nie uciszył - szepnęła Ludmiła i pocałowała go. Tym razem dłużej. - Dobranoc - powiedziała, bo jej tata właśnie podjechał pod dom.
- Dobranoc - odparł Fede i odprowadził ją do samochodu. Kiwną głową jej ojcu i pomachał. 
W domu Viola spała, a Leon i Geman wybierali film na wieczór, bo żadnemu nie chciało się jeszcze spać.
- Violetta nas zjedzie z samego rana - podsumował German i włączył film.

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 27

Z braku pomysłów przejrzałam wszystkie zdjęcia Tini, Jorge i innych, które mam zapisane na komputerze. Jedno z nich mnie rozśmieszyło i zainspirowało.  Na razie obędzie się bez wampirów ;)
Cały rozdział napisałam pod wpływem TEGO zdjęcia. Znajduje się ono w tym rozdziale :)
Miłego czytania <3
PS. Dziękuję za 4 głosy w ankiecie ;p




Violetta
W końcu nadszedł dzień przyjęcia Jade. Cieszyłam się, co w sumie mnie  zdziwiło. Nigdy bym nie pomyślała, że znajdzie się jakaś rzecz, która ucieszy zarówno mnie, jak i narzeczoną taty. Od samego rana obie chodzimy jak nakręcone i mam wrażenie, że podoba się to tacie. Mnie z kolei cieszy, że on jest szczęśliwy. Takie błędne koło. Po śniadaniu przyszła do mnie Ludmiła pomoc mi z makijażem i włosami. Zaczynała kręcić mi pierwsze pasmo, kiedy do pokoju wszedł Fede.
- Oj, przepraszam. Nie wiedziałem, że masz gościa.
- Fede, zostań - zawołałam zanim zamknął drzwi.
- A nie będę wam przeszkadzał?
- Jasne, że nie - zapewniła go Ludmi. - Chyba, że przeszkadza ci zapach lakieru do włosów, i do paznokci, i...
- I zaraz nam wszystkim będzie przeszkadzał zapach spalonych włosów - zauważył. Ludmiła w ostatniej chwili zabrała lokówkę. 
- To mnie nie zagaduj - fuknęła i zagroziła mu  grzebieniem, który trzymała w drugiej dłoni. 
Reszta moich włosów na szczęście nie ucierpiała, bo Federico wziął sobie do serca radę Ludmi. Potem przyszła kolej na paznokcie. Tego jednak nie wytrzymał. W tym samym momencie przyszedł Leon. Chciałam wstać i go uściskać, ale przyjaciółka pchnęła mnie delikatne na fotel.
- Nie ma mowy. Zobaczy cię dopiero jak będziesz cała gotowa i piękna.
- Viola cały czas jest piękna. 
- Awww!
- Żadne "aww"! Leon, Fede - wynocha stąd! Żebym nie musiała znów odpalać lokówki. - Ledwo skończyła zdanie, ich już nie było. Jednak jak tylko się odkręciła, pokazała cię twarz mojego chłopaka. W ostatniej chwili zrobiłam mu zdjęcie.
- LEON! - Wrzasnęła Lu i rzuciła poduszką. - Jak ty z nim wytrzymujesz?!
- Nie mam wyjścia - zaśmiałam się.
- Możesz poszukać sobie bardziej rozgarniętego chłopaka.
- Nigdy - uśmiechnęłam się.

Leon
- A mówiłem, że jest niebezpieczna! - zawołałem. - Lepiej zastanów się dwa razy, zanim ją gdzieś wyciągniesz.
- O co ci chodzi? - Fede chciał zabrzmieć jakby go nie obchodziło co mówię, ale mu nie wyszło. 
- Daj spokój! Ja też mam dziewczynę. Powinieneś zaprosić Ludmi na dzisiejsze przyjęcie. 
- Przed chwilą mówiłeś, żebym tego nie robił... - powiedział, ale wiedziałem, że już wie o co mi chodziło. Zarzuciłem mu ramię przez szyję.
- Założę się, że się zgodzi. I będziemy się świetnie bawić we czwórkę. 
Z pokoju wyjechał German. Znieśliśmy go z wózkiem na dół, po czym pchnąłem Federico z powrotem w stronę schodów. Poszedł tam jak na skazanie.
- Więcej entuzjazmu - zawołałem za nim, a on z udawaną radością, w podskokach wbiegł na schody. Oczywiście na przedostatnim się potknął.
- A jemu co? - zapytał German.
- Idzie zaprosić Ludmiłę na randkę.
- Mogłeś mówić wcześniej. Życzyłbym mu powodzenia - powiedział pół żartem, pół serio.

Federico
Zapukałem do drzwi i lekko je uchyliłem. Nie chciałem oberwać czymś twardszym niż poducha. 
- Kto? - zapytała Lu.
- Fede.
- Wejdź - powiedziała i wróciła zająć się drugim okiem Violi. 
- Wow. Fajnie wyglądasz.
- Poczekaj jak będę ubrana.
- Leonowi szczęka opadnie - dodała zadowolona z siebie Ludmiła. - Po co przyszedłeś? - zapytała podejrzliwie.
- Właściwie to przyszedłem do ciebie - super, teraz nie ma odwrotu.
- Tak? - zapytała szczerze zainteresowana.
- Bo ja chciałbym widzieć... To znaczy wiedzieć! Chciałbym wiedzieć czy ty nie chciałabyś iść ze mną na przyjęcie Jade ze mną - Idiota! Nawet zdania nie potrafię poprawnie powiedzieć!
- Z miłą chęcią - powiedziała, a jej policzki zrobiły się uroczo różowe. Ja z kolei zdałem sobie sprawę, że cały czas wstrzymywałem oddech.
- Super. To ja wam nie przeszkadzam. - na dół zszedłem cały w skowronkach. German i Leon pd razu wiedzieli dlaczego.

Ludmiła
- I co ja mam na siebie włożyć?
- Ludmi, nie panikuj. Lara już jedzie z jedną z twoich sukienek. Pomaluj swoje pazurki, a ja upnę ci jakoś włosy. I oddychaj głęboko.
Piętnaście minut później do pokoju wpadła Lara. 
- Jestem! Jestem! Wzięłam tę, która wydała i się odpowiednia. I chyba cię jeszcze w niej nie widzieli. 
- Kupiłam ją na naszych ostatnich zakupach i nie miałam okazji założyć - powiedziałam.
Kilkanaście minut później miałam na sobie wszystko to. I bardzo się sobie podobałam. Miałam nadzieję, że Fede pomyśli tak samo.
Lara pomogła jeszcze Violi założyć sukienkę i dodatki. Kiedy schodziłyśmy na dół, usłyszałyśmy chłopaków wciągających powietrze. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Leon od razu podszedł do Violi i przytulił ją. Fedrico podszedł do mnie nieśmiało.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi do ucha i wysunął ramię. 
Ruszyliśmy po kolei do samochodów. Ramallo zawoził Jade i Germana. Nas wiózł Leon. 
- I tata tak po prostu dał ci swój samochód? - upewniłam się.
- Tak.
-  I nic ci nie powiedział? - Leon odpowiedział dopiero po chwili.
- Powiedział, że jeśli znajdzie chociaż jedną rysę, to nie pożyczy mi  go do moich pięćdziesiątych urodzin...
Po tych słowach wszyscy wybuchliśmy śmichem. Pół godziny później byliśmy na miejscu. Wielu gości też już przybyło. W środku wszystko wyglądało niesamowicie. Jade się nieźle postarała. Wszyscy byli zachwyceni dekoracjami, a urna na datki była już w 1/4 wypełniona czekami. Viola i Leon poszli za kurtynę przygotować się do występu. Federico od razu poszedł w stronę przekąsek. Poszłam za nim. Na szwedzkim stole było pełno koreczków, krewetek, sałatek, ciasteczek i innych pyszności. Było też pięć waz z ponczem. Obok stał bar, w którym dorośli mogli poprosić o drinka. Nałożyłam sobie na talerzyk dwie krewetki i ciastko zbożowe. Fede sobie niczego nie żałował. Talerz miał wyładowany po brzegi i nie obchodziło go, że sos do krewetek miesza mu się z szarlotką. Westchnęłam i wytarłam mu kącik ust serwetką. Spojrzał na mnie speszony.
- Mógłbyś chociaż udawać, że nie jesteś tu dla jedzenia - zażartowałam. Po pięciu minutach jego talerz był pusty, a on wydawał się być najedzony. Podeszliśmy bliżej podestu, żeby lepiej widzieć Leonettę. 

Violetta
- Leon... Denerwuję się.
- Ale czym? Przecież już występowałaś przed ludźmi.
- No tak. Ale i tak się denerwuję. A jeśli się potknę. Tam są schodki, Leon!
- Violetto - powiedział i chwycił mnie delikatnie za ramiona - Nie potkniesz się. A nawet jeśli, to cię złapię, zanim coś sobie zrobisz. - Spojrzałam na niego sceptycznie. - Ufasz mi?
- Pewnie, że tak - westchnęłam w końcu. - Ok, zaczynajmy - dodałam z większym entuzjazmem.
Kiedy rozsunęła się kurtyna, mój stres wyparował. Byłam w swoim żywiole. No i miałam obok siebie najprzystojniejszego chłopaka na świecie. Zaczęliśmy śpiewać Podemos. Potem Voy por ti i na końcu Habla si puedes. Jeszcze nigdy nie dostałam takich ogromnych braw. W podskokach zeszłam ze sceny. Leon szedł za mną i szczerzył zęby w uśmiechu. Fede i Ludmi uściskali nas i pogratulowali. 
- Muszę iść do łazienki - powiedziałam po kilku minutach. Jeden z kelnerów pokazał mi drogę. W środku po załatwieniu potrzeby, postanowiłam jeszcze poprawić makijaż. Już zbliżałam kredkę do oczu, gdy zakręciło mi się w głowie. Odetchnęłam kilka razy głęboko i spróbowałam jeszcze raz. Znów to samo. Ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, upadłam...

Ludmiła
- Ciekawe co Viola robi tak długo w łazience?
- Pójdę sprawdzić - powiedziałam, ale nie przebyłam nawet połowy drogi, gdy na salę wpadł kucharz.
- Pożar! W kuchni wybuchł POŻAR!!!
Na sali zapanowała panika. Wszyscy zaczęli pchać się do wyjścia. Poczułam czyjąś rękę na przedramieniu, która ciągnęła mnie w stronę drzwi. Dwóch kelnerów chwyciło urnę, żeby czeki nie spłonęły. Kątem oka zauważyłam Leon pchającego wózek Germana i biegnącą obok spanikowaną Jade. Na zewnątrz wszyscy się rozglądali. W oddali słychać było syreny. Z okna kuchennego wydobywał się szary, a potem czarny dym. Obróciłam się i zobaczyłam Germana, Jade, Fede i Leona, ale gdzie...
- Violetta! - krzyknął przeraźliwie Leon i rzucił się z powrotem do budynku. Ludzie wołali go, próbowali go zatrzymać. Jednak biegł przed siebie i nie zwracał na nikogo uwagi. Wiedziałam, że będzie mi się to śniło w koszmarach. Poczułam obejmujące mnie ramiona. Zdałam sobie sprawę, że po twarzy płyną mi łzy i gdyby nie te ramiona, osunęłabym się na ziemię.
- Wszystko będzie dobrze - pocieszył mnie Federico. Wiedziałam, że on też chciałby w to wierzyć...