Violetta
Przebrałam się i zeszłam na dół. Przy drzwiach stał Fede w marynarce, T-shircie i rurkach, a Leon w koszuli w kratkę i jeansach. Obaj wyglądali świetnie.
- Idziemy?
- Oczywiście, księżniczko - uśmiechnął się łobuzersko Leon. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Ludmi. Wszyscy już byli. Nawet Bridgit.
- Hej wszystkim - uśmiechnęłam się. - Mamy napoje.
- Wchodźcie. Czekaliśmy już tylko na was - odezwała się Ludmi.
Maxi już stał przy komputerze i wybierał muzykę. Diego rozmawiał z Broduey'em i Tomasem, a dziewczyny trajkotały o balu. Naty miała genialny pomysł.
- Violu, jedziesz z nami jutro na zakupy? - zapytała Cami. - Chcemy kupić coś na ten bal.
- Jasne. Jedziemy wszystkie?
- Tak - odpowiedziały chórem.
- ZACZYNAMY - krzyknął Maxi i puścił jakiś kawałek. Wszyscy zaczęliśmy tańczyć i bawić się. Po godzinie każdy był co najmniej po dwóch piwach. Nie chciałam pić więcej, bo wiedziałam, jak to się skończy. Dziewczyny doszły do tego samego wniosku. Chłopacy tylko się z nas śmiali. Oni pili ile wlezie. Leon latał jak głupi z aparatem i robił wszystkim zdjęcia, a po drodze potykał się o meble, ludzi i własne nogi...
- Uśmiechnij się księżniczko.
- Dla ciebie zawsze - gdy zrobił mi zdjęcie, pocałowałam go delikatnie i poczułam jak się uśmiecha.
Po dwóch godzinach postanowiliśmy coś zjeść. Diego zaczął pochłaniać pączki.
- Tylko serwetki nie zjedz - zaśmiał się Marco, ale było za późno. Leon zdążył zrobić zdjęcie i śmialiśmy się z niego dobre pół godziny.
Ja i Maxi zaczęliśmy jeść sushi. Nikt oprócz nas go nie lubi.
- Maxi, Maxi, MAXI - zaczęłam się drzeć. - Dziękuję za sushi!!! - pocałowałam go w policzek, a Leoś cyknął fotkę.
- No już. Robię się zazdrosny.
- A co powiecie na karaoke? - zapytała Lara.
- Taak!!!
Maxi włączył jakąś melodię. Cami i Broduey zaczęli śpiewać. O dziwo szło im nawet nieźle. Może to dlatego, że mało pili... Potem na kanapę wskoczył i zaczął się wydzierać.
- Oł jejeje!!! Jestem najprzystojniejszy!!! Oł jejejeje!!! Mam cudowną dziewczynę!!! Oł jejejeje!!! Nie wiem co dalej śpiewaaaaaa!!!! - Przy ostatnim słowie, spadł na podłogę.
- Leoś nic ci nie jest?! Leon!!!
- Jak dasz mi buziaka, to przejdzie - powiedział z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się.
- Okey.
Od razu się podniósł i wpił w moje usta.
- Uuuuu!!!!
Całowaliśmy się jakieś 15 minut, a przyjaciele zrobili nam mnóstwo zdjęć.
- Wiem! - krzyknęła Fran. - Zrobimy zawody. Przegrani stawiają parze, która najdłużej się całowała po koktailu!
- To kto z kim? - zapytała Cami. - Nie wszyscy mają parę...
Po wielu kłótniach ustaliliśmy, że ja całuję się z Leonem, Cami z Broduey'em, Naty z Maxim, Lara z Diego, Fran z Marco, Ludmi z Tomasem, a Bridgit z Fede. Andres miał mierzyć czas.
- Uwaga... START!
Dwadzieścia minut później Leon nosił mnie na rękach.
- Wygraliśmy! Wygraliśmy!
Zaraz po nas byli Fran i Marco, a potem Bridgit i Federico. Oni chyba mają się ku sobie... Fajnie! O 5 nad ranem skończyło się piwo i postanowiliśmy włączyć jakiś film. Nikt nie dotrwał nawet do połowy. Obudziły mnie jakieś szmery...
********
Trochę imprezowo ;p
Podoba się? Mam nadzieję, że tak.
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział...
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńhahaha! dobry pomysł z tym całowaniem xD
Czekam na następny :D
świetnie fajne to z calowaniem :) kiedy next :D
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńDiego z serwetką w gębie mnie powalił :D
OdpowiedzUsuń