piątek, 20 września 2013

Rozdział 24

Violetta
- Ale jak?
- Dzięki tej piosence. Twój śpiew wrócił mi pamięć.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go delikatnie, żeby nie pourywać tych wszystkich rurek, ale na tyle mocno, żeby poczuł, że go kocham. Położyłam się do swojego łóżka i po chwili oboje już spaliśmy. Ran obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Przepraszam, nie chciałem pana obudzić.
- Leon, przecież cię prosiłem, żebyś mówił do mnie po imieniu.
- To pan... Znaczy, odzyskałeś pamięć?
- Tak. Dzięki Violi - poczułam na sobie ich wzrok. 
Rozmawiali o firmie i jakichś umowach z Niemcami. Nagle tata zaczął inny temat.
- Leon, jakie masz plany odnośnie przyszłości?
- Studia muzyczne. Ale poza tym, odziedziczę firmę po rodzicach. Planują mi ją przekazać w moje 21 urodziny.
- A teraz masz...?
- Za trzy dni skończę 19.
- Hm... Wiesz, ciesze się, że Viola ma cię przy sobie. Potrzebuje kogoś takiego jak ty. Szczególnie teraz. 
Leon nic nie odpowiedział. Tata znów zmienił temat. Po chwili "obudziłam się" i przebrałam.

Dwa tygodnie później
Leon
Codziennie po szkole odwiedzaliśmy Germana w szpitalu. Jutro go wypisują. Będzie miał zajęcia rehabilitacyjne, ale szanse, że będzie mógł normalnie chodzić nie są zbyt duże. On już się z tym pogodził. Podobnie jak Violetta. Właśnie wracam z nią, Larą, Fran i Cami z zakupów. Były po suknie na bal, który jest jutro. Naty, Bridgit i Ludmi kupiły sobie sukienki wcześniej, a one oczywiście zostawiły to na ostatnią godzinę. I jeszcze teraz muszę wysłuchiwać problemów typu: "A jak ja się uczeszę?" "Jakie buty mam założyć?" Nic tylko skakać z mostu. Odwiozłem je do domów i pojechałem do siebie. Jak tylko rzuciłem się na sofę w salonie, weszła mama.
- Leon, musisz wypastować sobie buty.
- Zaraz.
- Nie zaraz, tylko już. Jak nie zrobisz tego teraz, to potem w ogóle nie będzie ci się chciało. Jak ty będziesz wyglądał przy Violi? Ubrania mogę ci wyprasować, ale butami sam się musisz zająć. 
- No już już...
Dlaczego one wszystkie takie są? Ciekawe jaka będzie Violetta za pięć albo dziesięć lat... Na pewno tak samo piękna i mądra. 
- LEON!!! Co ty do cholery wyprawiasz?!
- Możesz mi się nie drzeć do ucha?
- Spójrz tylko!
- Mamo, o co ci... Matko! Zniszczyłem sobie buty!
Gdyby nie mama nie zorientowałbym się, że wtarłem za dużo pasty. No świetnie...
- Co to za krzyki? - ojciec wyszedł z gabinetu.
- Zobacz co zrobił!
- O! No nie fajnie... Założysz jutro moje buty, a ja się tym zajmę. 
- Dzięki tato. Nie ma sprawy. Tylko moich nie zniszcz, bo nie ma więcej par - zaśmiał się.
Mimo, że często nie ma go w domu, wiem, że mogę liczyć na jego pomoc. 

Następnego dnia, godz. 15.
Violetta
Wszystkie siedzimy u mnie w pokoju i szykujemy się na bal. Angie specjalnie przyszła, żeby nam pomóc. Ona układa nam włosy, a Lara robi makijaż. Do balu została jeszcze godzina. Zaczęłyśmy się przebierać. Ludmi wybrała różową sukienkę, Naty czerwoną, Fran niebieską, Cami zieloną, Lara czarną, Bridgit beżową, a ja fioletową. Zakładałam buty, gdy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Angie pobiegła otworzyć. Sama była ubrana w zwykłą małą czarną i klasyczne szpilki. Lara zrobiła mi zdjęcie, żebym mogła je wysłać tacie. Ciocia zawołał nas na dół. Schodziłyśmy jedna za drugą, a naszym chłopakom po kolei opadały szczęki. Leon, z wciąż otwartą buzią, założył mi bukiecik na nadgarstek. Uśmiechnęłam się.
- Leoś, zamknij buzię.
- Ehgdu...
- Co? - zaśmiałam się.
- Znaczy-y... śliczenie wyglądasz.
- A nie ślicznie przypadkiem? - coś takiego, mój Leoś nie może się wysłowić. Tego jeszcze nie było. Angie zrobiła nam wszystkim zdjęcie i wysłała tacie. Poszliśmy do samochodów i pojechaliśmy do Studia. Drzwi wejściowe były otoczone lampkami choinkowymi, a korytarze całe były w niebieskich, beżowych i czarnych balonach. Sale też były przystrojone balonami i lampkami. Muzyka już płynęła z głośników. Byli prawie wszyscy. Brakowało tylko kilku osób. Zaciągnęłam Leona na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Przez następną godzinę nie odpoczywaliśmy prawie wcale. Wszyscy się świetnie bawili. Gdy w końcu puścili wolny kawałek, przytuliłam się do Leona i położyłam mu głowę na ramieniu. On bardziej mnie objął i oparł się o moją głowę. Musieliśmy wyglądać dziwnie, ale liczyło się dla mnie tylko to, że on jest obok mnie i nie puści mnie. Kiedy piosenka się skończyła, popatrzeliśmy sobie w oczy i pocałowaliśmy się. Trwałoby to dłużej, gdyby nie Gregorio.
- Pójdę do łazienki. Zaraz wrócę - powiedziałam.
- Okey. Ja pójdę po poncz.

Fran
Ale się świetnie bawię! Marco jest wspaniałym tancerzem. Po prawie godzinie tańca poszliśmy napić się ponczu. Zobaczyliśmy Leona. Chcieliśmy do niego iść, ale dziewczyna rzuciła mu się na szyję i go pocałowała. Ach ta miłość... Chwila, chwila... Viola ma fioletową, a nie żółtą sukienkę. O nie! To nie możliwe! A jednak. Violetta wróciła z łazienki uśmiechnięta, ale gdy zobaczyła to, co ja przed chwilą uśmiech zszedł z jej twarzy i pojawiło się cierpienie.
- Marco, poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
- Tylko szybko - uśmiechnął się uroczo.
Przeszłam przez środek parkietu nie zwracając uwagi na tańczące pary.
- Leon, możemy porozmawiać?
- A ty to...? - zapytała lekceważąco dziewczyna.
- Nie twój interes - powiedziałam i wzięłam Leona za rękę. Pociągnęłam go kilka metrów od tej wiedźmy. 
- Powiesz mi, co ty robisz?
 - To ona mnie pocałowała!
- Znasz ją?
- Nie poznałaś jej? To Cornelia.
- CO?!
- To, co słyszysz. Nie wiem, dlaczego wróciła, ale nie mam zamiaru z nią rozmawiać, ani nawet przebywać.
- Powiedz to Violettcie...
- Ona jest w łazience... Nie jest? - widziałam, że jest coraz bardziej przerażony. - O nie... Ona to widziała?!
- Tak...
- Gdzie jest?
- Nie mam pojęcia.

Violetta
Jak on  mi mógł to zrobić?! Myślałam, ze mnie kocha, a przy pierwszej lepszej okazji całuje się z jakąś dziewczyną... Jak ja mogłam być taka głupia?! Poszłam w stronę domu. Nie miałam ochoty wracać do bawiących się ludzi. Straciłam ochotę na taniec i śmiech. Przechodziłam obok baru, z którego wyszli jacyś faceci. Dlaczego nie wzięłam taxsówki?!

Leon
Dlaczego jestem takim palantem?! Było już tak dobrze i znów wszystko schrzaniłem. Musze ją znaleźć. Jest już późno. Nie może sama chodzić po mieście. Gdzie mogła pójść? Pewnie do domu. Ruszyłem w stronę ulicy, na której mieszka. Przechodziłem obok ulicy przy barze i zobaczyłem grupę facetów w bocznej alejce. Byłem już na rogu, gdy usłyszałem krzyk. Jej krzyk...

*******
Może być? :)
Mam nadzieję, ze się podoba :)
Komentujcie ;*

1 komentarz:

Pisz, co myślisz ;)